natknąłem się w ramach surfowania po sieci na moim zdaniem ciekawy artykuł napisany przez Tomasza Borejze poświęcony Lemowi i jego stosunkowi do Internetu

Tekst ten jest dostepny na łamach Krowoderska .pl pod data 26 maja 2020 . Poniżej obszerne fragmenty

Stanisław Lem: Przedwczesność internetu

Tym bardziej że zdaniem Lema ludzie nie byli gotowi na internet: „Od początku pojawienia się zapowiedzi internetu odnosiłem wrażenie nieco dziwacznej jego przedwczesności. Całe zjawisko mieści się wszak pod pojęciem łączności, a ta, jeżeli w ogóle sprawna, to o tyle, o ile ważkie są przesyłane przez łącza treści. Z tego, że można milion razy szybciej przekazać treść nowej książki lub listu na drugą półkulę, nie wynika więcej niż z tego, że od mieszania łyżeczką herbata nie zrobi się słodsza”. I rzeczywiście stało się tak, że obecnie, obok niewielkiej części rzeczy wartościowych, przesyła się treści nieważkie oraz nieprawdziwe.

Nie mogło być inaczej. „Sieć nie ma bowiem – pisał Lem – centrum, nie ma ośrodka, nikt nie kontroluje treści przez nią płynących i TO na pewno jest problem, który ulega wzmocnieniu w miarę rozprzestrzeniania się sieci”. Nie ma nikogo, kto by informacyjny śmietnik sprzątał i pilnował, by nie było w nim nieprawdy. Lub oddzielał informacyjne ziarno, którego jest w internecie mało, od plew.

Lem zwracał uwagę, że liczne grono „ekspertów” od wszystkiego jest jak muł i piasek, który z wielkich zbiorników wodnych kieruje się ku turbinom i je zatyka. Powstają więc informacyjne zatory i korki. Odbije się to – przewidywał – nawet na polityce, bo państwa korzystają z tego, że w sieci łatwiej ustalić odbiorcę niż nadawcę komunikatów, i sieją dezinformację oraz propagandę szkodzącą innym państwom. Jak jest to łatwe, pokazuje ostatnio Rosja, której internetową aktywność odkrywa się przy kolejnych wyborach i decyzjach krajów Zachodu.

Wśród tych treści nieważkich i nieprawdziwych królują internetowe memy, które w krótki, ale dosadny sposób prezentują komentarze i informacje. Wśród nich da się odnaleźć wspomniany w pierwszym akapicie cytat ze Stanisława Lema, który może funkcjonować bez źródła, bo nikt potrafi dowieść, że jest nieprawdziwy. Są wśród nich także, co Lem wprost przewidział, „obrazy programów telewizyjnych zmieniane w ich złośliwe oraz rozmyślne przeciwieństwo”.

Pułapka technologiczna

Wszystko to powoduje, że informacji przybywa tak szybko, że nie sposób rozróżnić, na które warto poświęcić czas, a które są stworzone tylko po to, by wprowadzić nas w błąd lub skierować przeciw komuś, by zrealizować cel kogoś innego. Jest to sytuacja POTOPU informacyjnego. „Za naciśnięciem guzika może na nas runąć lawina informacji, których nie jesteśmy w stanie strawić i skonsumować; tak samo, jak nie może jeden człowiek zjeść tego, co w danym dniu oferują wszystkie restauracje, chociażby był ze wszystkimi połączony internetem”, opisywał Lem.

Przeciętny człowiek ratuje się przed tą informacyjną powodzią, redukując to, co mu niepotrzebne. Staje się też coraz bardziej gruboskórny i coraz gorsze rzeczy znosi bez oburzenia, nie wzruszając nawet ramionami, bo inaczej musiałby zwariować. Chcąc uniknąć obłędu, musi stracić empatię i stać się obojętny. Jednym z powodów jest to – opisywał krakowski pisarz – że ludzki mózg może pobierać informacje z prędkością 0,1 do 1 bita na sekundę. Tymczasem już jakiś czas temu, wtedy gdy to pisał, był zalewany potokami nowości, które płynęły z szybkością od 3 do 20 bitów na sekundę. Dziś tempo jest większe. Odkąd upowszechniło się korzystanie z internetu, a później też ze smartfonów, natłok wiadomości i powiadomień przerasta naszą zdolność zapoznania się z nimi. Robimy to więc po łebkach i bezkrytycznie. Nie zadając pytań, nie sprawdzając informacji.

Niewątpliwie informacyjna chłonność mózgu – pisał Lem – już się wyczerpała. Łatwiej można to dostrzec poza nauką niż w samej nauce. Otacza ją „halo” pseudo- i quasi-nauk, cieszących się znaczną popularnością, ponieważ z reguły chodzi o „wiedzę” wprawdzie bezwartościową i fałszywą, ale mile łatwą, kuszącą obietnicami wyjaśnienia ludzkiego losu, sensu istnienia itd. Plenią się więc przeczące zdrowemu rozsądkowi i szkodliwe ruchy, którym nie sposób przeciwdziałać, bo nie ma na to żadnej metody.

Oprócz mechanizmów manipulacji oraz powszechnego ogłupienia internet przynosi nowe rodzaje przestępstw (je także Lem ze szczegółami opisał) i – to może jeszcze gorsze – zmienia relacje międzyludzkie. Spłycając je, utrudniając dotarcie do człowieka autentycznego, co „niejednego przyprawia o nerwicę”. „Naturam expellas furca, tamen usque recurret: tak trzeba widzieć również ową polepszoną przesyłowo superłączność XXI wieku, i myśleć o niejako rozwierającej swoją niewidzialną otchłań kolejnej, może sprawniejszej od dawnych, PUŁAPCE TECHNOLOGICZNEJ”, ostrzegał Lem. Czy to jednak oznacza, że internet jest złem wcielonym? Nie. Oznacza tyle, że ma typową dla wszystkich tworów technologii obosieczność. Jego pozytywnemu awersowi towarzyszy fatalny rewers. Za mało jednak próbuje się go zrozumieć.

podkreslenia moje